Konferencja Bezpieczeństwa Trzebież 1986
j. kpt. Żw. Andrzej Rościszewski
Awaria jachty Carmen
Jacht Carmen należał do produkowanej w Polsce licznej i popularnej w naszym
kraju klasy jachtów morskich. Dlatego wydaje się rzeczą istotną aby szczegóły
awarii, która w swojej konsekwencji była przyczyną zatonięcia jachtu zostały
omówione i udostępnione szerokiemu gronu żeglarze morskich.
Argumentem dodatkowo przemawiającym za celowością z punktu widzenia
szkoleniowo- profilaktycznego popularyzacji okoliczności awarii s/y Carmen jest
również i to, że w jej szczegółach można dopatrzyć się analogii z wypadkiem,
jakiemu uległ w dniu 07.10.1981 na wodach Morza Północnego jacht s/y
Spaniel.
Przytoczone względy wydają się wystarczająco uzasadniać konieczność
szczegółowego przeanalizowania przebiegu oraz przyczyn awarii jak również w
dalszej kolejności utraty całkowitej jachtu s/y Carmen w oparciu o prawomocne
ustalenia wynikające z postanowienia z dnia 21.03.1984 r Izby Morskiej w
Gdyni.
Jednostka, charakter rejs
u załoga:
- Jacht s/y Carmen został zbudowany w 1976 roku przez Stocznię Jachtową im
J. Conrada w Gdańsku. Była to jednostka typu Carter o długości całkowitej
9.14m, szerokości 3.14m, zanurzeniu 1,5 m, oraz powierzchni pomiarowej żagli
45m2, wyposażona w silnik pomocniczy o mocy znamionowej 7,4 kW oraz liczbie
2500 obrotów na minutę. Armatorem s/y Carmen był Jacht Klub Przemysłu
Okrętowego im J.Conrada z siedzibą w Gdańsku. Jacht posiadał wydane przez PRS
świadectwo klasy jachtu, uzyskał w dniu 28.05.19
83 roczne potwierdzenie klasy oraz dnia
3.06.1983 r otrzymał Kartę Bezpieczeństwa wystawioną przez Gdański Urząd
Morski.
W 1983 roku s/y Carmen wziął udział w regatach zorganizowanych przez The
Royal Western Yacht Club of England w Plymuth na trasie Plymuth- Vilamour
(Portugalia) - Plymuth.
Awaria jednostki miała miejsce w drugiej częsci
regat po wyjściu z Vilamour w drodze do Plymuth. Należy podkreślić, że przed
dopuszczeniem do regat jacht został poddany inspekcji technicznej działającej
z ramienia organizatora
imprezy oraz uzyskał odpowiedni certyfikat uprawniający do startu w regatach.
Zgodnie z regulaminem The Royal Western Yacht Club of England w regatach
mogły uczestniczyć jachty określonej wielkości podzielone na odpowiednie
grupy, posiadające załogi
składające się wyłącznie z dwóch osób.
W skład załogi wchodził kapitan w osobie J.C. oraz J.B. w charakterze
członka załogi. Nie bez znaczenia dla oceny przebiegu awarii jest fakt, że
obaj żeglarze posiadali stopnie j.kpt. ż. w. oraz charakteryzowali się dużym
opływaniem i poważnym doświadczeniem morskim. Warto również dodać, że w 1981
roku po przejściu remontu oraz odpowiedniej przebudowy s/y Carmen w tym samym
składzie osobowym brał udział w analogicznych regatach dwuosobowych : Observer
Europe Transatlantic Race
OSTAR 81 na trasie Plymuth- Newport. Jach startował w grupie IV do której
zaliczono jednostki w granicach 25 stóp (7,62 m) do 30 stóp (9,14 m) długości
kadłuba. Carmen osiągnął metę po 27 dniach 1 godz 55 min żeglugi plasując się
na 5 miejscu na 9 jednostek
startujących w grupie.
Za udział w regatach obaj kapitanowie startujący na
s/y Carmen zostali uhonorowani specjalnym wyróżnieniem nagrody honorowej Rejs
Roku 1981.
Dni poprzedzające awarię
W dniu 31.08.1983 r s/y Carmen osiągnął pozycję o następujących współrzędnych
geograficznych 44
o27 N oraz
08o25W. Jacht żeglował kursem KR=010 z
szybkością 5w mając postawioną genue I oraz grota. Odebrana na jachcie prognoza
pogody ostrzegała o niżu szybko przemieszczającym się w kierunku NE, który w
południe dnia następnego spodziewany jest w rejonie położonym o 500 km na zachód
od Islandii, W strefie żeglugi jachtu s/y Carmen przewidywano silne wiatry o
sile 8-9oB. z
kierunku S-SW. Po odebraniu prognozy pogody, zachowując dotychczasową szybkość
oraz utrzymywany kurs, rozpoczęto przygotowania jachtu do sztormowej żeglugi.
Zamocowano przedmioty ruchome, ciasno zbuchtowano liny, sprawdzono uchwyty
tratwy ratunkowej, która zabezpieczona dwoma pasami leżałą na pokładzie. Około
godziny 2030GMT wiatr przybrał
na sile i zmienił kierunek na południowy. Na s/y Carmen zrzucono wówczas grota.
Jacht dryfował na samym takielunku z szybkością ok. 4w. Jednostka była sterowna
i bardzo dobrze zachowywała się na wysokiej fali. W międzyczasie przygotowano
nowe żagle do natychmiastowego postawienia. Bom wybrano
na sztywno w diametralnej jachtu oraz zabezpieczono dodatkowymi
linami.
Kierunek dryfu był na tyle korzystny, że nie zbliżał jachtu do centrum niżu.
W godzinach rannych dnia 1.09.1983 wiatr zaczął słabnąć, i w związku z tym
żeglarze postawili kliwra.
O godzinie 1037GMT z s/y Carmen nawiązano łączność radiową z przepływającą w
pobliżu jednostką handlową. Statek podał swoją pozycję oraz przekazał informację
że z odebranej przez niego mapy zawierającej analizę sytuacji wynika, że niż
przesunął się na północ. Uzyskanie korzystnych wiadomości meteorologicznych
potwierdzonych malejącą siłą wiatru spowodowało, że żeglarze postawili grota
oraz mienili kliwra na genuę.
W miarę spokojna żegluga na s/y Carmen trwała przez osiem następnych godzin.
O 1850 GMT odebrano nową prognozę, która sygnalizowała pojawienie się kolejnego
niżu przemieszczającego się z dużą szybkością ze środkowego Atlantyku.
Jacht znajdował się wówczas na pozycji 46
o00N i 07o45W. Przy
wysokim ciśnieniu wynoszącym 1021hP rosła siła południowego wiatru. Następna
prognoza obejmująca zarówno rejon,w którym żeglował jacht, jak i akweny leżące
od niego na północ, przewidywała wiatr SW 4-5oB o wzrastającej sile
7-9oB. Jej odebranie
spowodowało podjęcie decyzji, że s/y Carmen położył się na kurs prowadzący
bezpośrednio do Plymuth.
Wieczorem tego samego dnia prognoza z godziny 2315 GMT zapowiadała sztorm o
sile 10
oB. Ciśnienie
w dalszym ciągu było wysokie i wynosiło 1021 hp. Na jachcie oczekiwano nadejścia
silnego ale stosunkowo krótko trwającego sztormu.
Okoliczności i skutki awarii
W godzinach nocnych dnia 2.09.1983 r s/y Carmen sztormował kursem
KR=30
o pod trajslem o
pow. 4m2 z bomem wybranym na sztywno i zabezpieczonym dodatkowymi linami. Wiał
silny, porywisty wiatr z kierunków SW osiągający szybkość 35 do 50w. O godz.
0600 nawiązano łączność radiową z przepływającym w pobliżu statkiem, który podał
swoją pozycję. Różniła się ona od pozycji s/y Carmen o 8Mm w kierunku na SE i
wynosiła 46o52N oraz
06o58W. Rano tego samego dnia rozpoczął się
bardzo szybki wzrost krótkiej, stromej i wysokiej fali . Występujący na
dotychczasowym kursie dryf wskazywał, że jacht nie będzie mógł ominąć
dQuessant.
W tych warunkach na s/y Carmen zdecydowano zmienić dotychczasowy kurs i
rozpocząć sztormowanie pod falę. Na nowym kursie jacht szedł z szybkością 4w
KR=300
o (KK=310o) Nadal utrzymywał się wiatr z kierunku SW o szybkości na szczytach
fal 60w. Ciśnienie wynosiło 1010 hp. O godz. 1100 GMT kapitan zszedł pod podkład
celem dokonania zapisu w dzienniku jachtowym oraz ewentualnego odebrania
prognozy pogody. Pozostały członek załogi sterował przypięty do pokładu dwoma
linkami bezpieczeństwa. W tym czasie pozycja jachtu wynosiła 47o14N oraz 06o57W. Była to
ostatnia zanotowana pozycja s/y Carmen.
Ze względu na nieodebranie wiadomości meteorologicznych, drogą radiową
uzyskano ze statku przepływającego w rejonie w którym znajdował się jacht
informację, że niż zatrzymał się u wybrzeży Irlandii oraz że nachodzi sztorm
11
oB.
W momencie odbierania przez kapitana wiadomości o spodziewanym sztormie, s/y
Carmen uległ silnemu przechyłowi na prawą burtę. Był on spowodowany pierwszą z
zaobserwowanych przez sternika trzech kolejnych, szybko po sobie następujących
fal. Przejście fali nie pociągnęło dla jachtu ujemnych skutków. Dopiero druga
fala ustawiła jednostkę burtą do trzeciej. Sternik zdecydował się odpaść od
wiatru i przyjąć trzecią falę od strony rufy. Dał się słyszeć huk ogromnej,
załamującej się fali. Z chwilą, gdy ogromny
znalazł się na przednim zboczu fali walący się grzbiet wzniósł
rufę i jacht doznał silnego przechyłu na prawą burtę, zaczepił masztem o wodę i
wykonał obrót w prawo wokoło wzdłużnej osi jachtu. W chwilę później kadłub
wrócił do normalnej pozycji ustawiając się na stępce. Wykonanie przez jacht pełnego obrotu wyrzuciło
kapitana z miejsca siedzącego przy stole nawigacyjnym w kierunku dziobu,
natomiast sternik, mimo że znalazł się pod wodą, dzięki zabezpieczeniu linami
nie został oderwany od pokładu. Konsekwencje wywrotki as okazały się niezwykle poważne. W pełni dotychczas
sprawny jacht doznał znaczących uszkodzeń i nie nadawał się do normalnej
żeglugi.
Przede wszystkim został złamany maszt przy samym pokładzie i trzymany linami
stalowymi znajdował się w wodzie po lewej burcie zagrażając bezpieczeństwu
kadłuba. Zamocowany na rufie samoster uległ całkowitemu zniszczeniu. Nastąpiło
wyciągnięcie podwięzi wantowych prawej burty oraz uszkodzenie lewej strony
kadłuba. Fala odsunęła klapę zejściówki, natomiast
bom grota po przekątnej otworu blokował
wejście do wnętrza jachtu. Woda wybiła szybę po prawej stronie nadbudówki oraz
zerwała tenty z kołami ratunkowymi zamocowane do sztormrelingów po obu stronach
kokpitu. Jedno z kół zostało wymyte za burtę, podobni jak lina kotwiczna przygotowana do dryfkotwy.
Wnętrze jachtu przedstawiało obraz pełnej dewastacji. Jego stan nie różnił się
od sytuacji na pokładzie. Uległ mianowicie pęknięciu gródź usztywniająca kadłub.
Nastąpiło zwarcie instalacji elektrycznej. Wszystkie
rzeczy ruchome tworzyły wymieszane rumowisko, woda
sięgała wyżej koi. Pojawiły się przecieki kadłuba.
Żeglarze w pierwszej kolejności uwolnili jacht od złamanego masztu a
następnie przystąpili do wypompowywania wody z wnętrza jednostki. Po paru
minutach pompa kokpitowa zatkała się papierami i uległa uszkodzeniu. Jacht
został ustawiony na dryfkotwie. Prowizorycznie uszczelniono otwory, którymi woda
wlewała się do wnętrza za wyjątkiem przecieków kadłuba. Mimo wykonanych
czynności oraz intensywnej pracy p
ompą dziobową systematycznie podnosił się poziom wody we wnętrzu
jachtu. W dwie godziny po awarii kapitan podjął decyzję uruchomienia radiopławy
nadającej sygnały wzywania pomocy. Ok. godz. 1600 jacht został odnaleziony przez
samolot francuskiego ratownictwa
morskiego. Po upływie następnej godziny do burty s/y Carmen podszedł statek PŻM
Kopalnia Zofiówka naprowadzony na miejsce katastrofy przez francuski samolot.
Statek bezpośrednio z jachtu przejął na pokład obu żeglarzy pozostawiając jacht
własnemu losowi. Żaden z
członków załogi s/y Carmen zarówno podczas awarii jak i w czasie akcji
ratunkowej nie doznał obrażeń.
Zdaniem Izby Morskiej w Gdyni opuszczony przez załogę jacht s/y Carmen
prawdopodobnie, co graniczy z pewnością, zatonął.
Ocena przyczyn awarii
Wypowiadając się w dniu 21.03.1984 r na posiedzeniu Izby Morskiej w Gdyni
w sprawie zatonięcia s/y Carmen Z-ca Delegata Ministra wyraził pogląd, że
wypadek został spowodowany działaniem szczególnie wysokiej fali sztormowej
przy sile wiatru 9-10oB I stanie morza 8. Charakter doznanych przez jacht uszkodzeń był
tego rodzaju, że po bezskutecznej próbie ratowania jednostki przez załogę
doprowadziły one do zatonięcia s/y Carmen. W postępowaniu załogi Za-ca
Delegata Ministra nie dopatrzył się zaniedbań mogących mieć związek przyczynowy z
wypadkiem. Analogicznie zachowanie się żeglarzy po wypadku, a w szczególności
podjęcie starań o uratowanie jachtu, a po stwierdzeniu bezskuteczności
podejmowanych w tym zakresie wysiłków uruchomienie radiopławy należałoby uznać
za prawidłowe. W konkluzji swojego wystąpienia Za-ca Delegata Ministra nie
widząc interesu publicznego w rozpoznawaniu sprawy na rozprawie wniósł o
umorzenie postępowania.
Po przeanalizowaniu okoliczności wypadku s/y Carmen oraz wysłuchaniu
stanowiska Za-cy Delegata Ministra Izba podzieliła pogląd, że interes
publiczny nie wymaga rozpoznania na rozprawie. W tej sytuacji Izba Morska w
Gdyni postanowieniem z dnia 21.03.1984 umorzyła postępowanie w przedmiocie
zatonięcia s/y Carmen oraz odstąpiła od sygnalizowania środków profilaktycznych. Z uwagi na nie
zaskarżenie ze strony zainteresowanych powołane postanowienie uprawomocniło
się kończąc ostatecznie postępowanie przed Izbami Morskimi dotyczące s/y
Carmen.
j. kpt. Żw. Andrzej Rościszewski
Ko
mentarz do postanowienia z dnia
21.03.1984 Izby Morskiej w Gdyni wydanego w sprawie zatonięcia s/y
Carmen
W sprawie awarii jachtu Carmen występuje szereg specyficznych zagadnień,
którym warto poświęcić dodatkowy komentarz.
Jacht Carmen był niewielką jednostką żaglową typu Carter o nowoczesnym
kształcie kadłuba charakteryzującym się lekkością konstrukcji, płetwą
balastową spełniającą rolę tradycyjnego falszkila, stosunkowo znaczną
szerokością oraz niewielkim zanurzeniem. W czasie silnego sztormu oraz
wysokiego stanu morza
żeglowanie na tego typu jednostce z wiatrem z rufy pod małym liczącym zaledwie
4m2 trajslem łączyło się z poważnym ryzykiem wywrócenia jachtu na wysokiej i
stromej fali. Dlatego wydaje się, że w istniejących ówcześnie na morzu
warunkach sztormowanie
bajdewindem pod wiatr i pod falę przy umiejętnym sterowaniu było dla s/y
Carmen bardziej właściwe bowiem bezpieczniejsze.
Z powołanych przyczyn
decyzja kapitana w sprawie zmiany kursu względem wiatru i przejście na
sztormowanie w bajdewindzie
należy uznać za właściwą. Tego rodzaju wniosek znajduje również potwierdzenie
w szczegółowych okolicznościach awarii jachtu. Mianowicie s/y Carmen
sztormował w miarę bezpiecznie w bajdewindzie, a uległ wywróceniu dopiero
wówczas, gdy odpadł do pełnego baksztagu.
Okoliczności zatonięcia s/y Carmen przypominają podobną awarię jaka w dniu
07.10.1981 miała miejsce na wodach Morza Północnego w rejonie na północ od
wyspy Spikeroog, wchodzącej w skład wysp Fryzyjskich, gdzie uległ wywróceniu,
a następnie zatonął jacht Spaniel.
W obu przypadkach występuje cały szereg
analogii, które wymagają bliższego omówienia. W pierwszym rzędzie należy
podkreślić, że obydwa jachty odznaczały się nowoczesnym kształtem kadłuba,
były stosunkowo lekkie i szerokie, nie miały dużych nawisów oraz w miejscu falszkila były
wyposażone w płetwy balastowe. Obie jednostki żeglowały podobnie w silnym
sztormie oraz przy analogicznie wysokim stanie morza. SY Spaniel miał wiatr
10oB., stan morza 8, S/Y Carmen -wiatr 9-10, stan morza 8. Obydwie
wywrotki miały miejsce przy
podobnych kursach względem wiatru. Jacht Spaniel płynął baksztagiem wyłącznie
na silniku a przed wywrotką odpadł do pełnego wiatru. Jacht Carmen w zasadzie
płynął bajdewindem, po ustawieniu jednostki przez drugą z trzech
kolejnych fal burtą do fali
odpadł do pełnego baksztagu. Bezpośrednią przyczyną obu wywrotek były duże i
wysokie fale. W przypadku jachty Spaniel wystarczyła jedna wyjątkowo wysoka
fala. Jacht Carmen miał do czynienia z trzema kolejno następującymi po sobie
wysokimi falami, z których
dopiero ostatnia wywróciła jednostkę. Podobny był również sposób wywracania
się obu jachtów. Wysoka i stroma fala idąca od strony rufy podniosła w górę
rufę jachtu Spaniel powyżej położenia jego dziobu. Płynący do przodu jacht
wszedł wówczas dziobem głęboko w fale co musiało spowodować zahamowanie jego
prędkości. W miarę podnoszenia rufy coraz głębiej wgniatany był dziób co w
konsekwencji doprowadziło do wywrócenia się Spaniela na prawą burtę. W
przypadku jachtu Carmen, wywrotka miała prawie identyczny przebieg. W momencie
gdy jacht znalazł się na przednim zboczy wysokiej fali, walący się grzbiet
uniósł jego rufę w górę, s/y Carmen doznał silnego przechyłu na prawą burtę,
zaczepił masztem o wodę i wykonał pełny obrót w prawo wokoło wzdłużnej osi jednostki.
Analogiczne też
były skutki wywrócenia się jachtów. W obu przypadkach nisko nad pokładem
złamany zostały maszty. Obydwa jachty uległy poważnym uszkodzeniom i miały
znaczne przecieki, które nie mogły być opanowane. Systematyczny przybór wody we wnętrzach jednostek zmusił
załogi do opuszczenia obydwu jachtów. Wreszcie zarówno załoga jachtu Carmen
jak i Spaniel zostały uratowane dzięki pomocy z zewnątrz. (...)
Rzeczą charakterystyczną dla sposobu prowadzenia SY Carmen przed awarią
było częste i systematyczne słuchanie prognoz meteo oraz wyciąganie z nich
należytych wniosków w zakresie bieżącej nawigacji. Jedna z tez orzeczenia z
dnia 26.10.1976 r Izby Morskiej w Gdyni wydanego w sprawie zatonięcia jachtu
Otago głosiła, że do zakresu obowiązków kapitana jachtu należy działanie zmierzające do
zorientowania się w aktualnej i przewidywanej sytuacji meteorologicznej.
Zdaniem Izby jest to obowiązek o tak ważnym znaczeniu, że jego zaniechanie
świadczy wręcz o braku kwalifikacji niezbędnych do
pełnienia funkcji kapitana statku. (...) Jest jednak
sprawą niewątpliwą, że postępowanie kapitana s/y Carmen dotyczące odbierania
oraz wykorzystywania w żegludze prognoz meteorologicznych stanowiło ilustrację
właściwego wykorzystywania w praktyce zaleceń wynikających z orzecznictwa Izb Morskich.
Żeglarz siedzący przy sterze s/y Carmen był przypięty do pokładu dwiema
linkami pasa bezpieczeństwa. Zastosowanie tego rodzaju zabezpieczenia było
przyczyną, że pomimo pełnego obrotu jachtu wzdłuż osi wzdłużnej człowiek
utrzymał się na pokładzie. Podwójne linki oraz pas bezpieczeństwa wytrzymały
nawet wówczas, gdy przez pewien, stosunkowo krótki czas jacht znajdował się w
odwrotnej pozycji, masztem pionowo w wodzie. W świetle przytoczonych faktów
wydaje się rzeczą niewątpliwą,
że brak zabezpieczenia sternika pasem bezpieczeństwa musiałby spowodować
znalezienie się człowieka w wodzie, za burtą jachtu.
Kapitan znajdujący się
na pokładzie jednostki pozbawionej zdolności manewrowych, ze złamanym masztem
wzdłuż burty stanowiącym
dodatkowe poważne zagrożenie jej bezpieczeństwa, nie miałby praktycznie
możliwości udzielenia koledze skutecznej pomocy. Żeglarz znajdujący się w
wodzie byłby zdany wyłącznie na własne siły. Biorąc pod uwagę istniejące w
owym czasie warunki, a w szczególności siłę wiatru oraz stan morza, należy uznać, że szanse
jego uratowania byłyby minimalne. W przypadku awarii s/y Carmen pas
bezpieczeństwa we właściwy sposób odegrał swoją rolę. Uratował człowieka.
Omówiona sprawa stanowi zatem wymowny przykład
stale jeszcze niedocenianego wśród żeglarzy
znaczenia pasów w zakresie zwiększenia stopnia bezpieczeństwa życia ludzkiego
w morskiej żegludze jachtowej.
W przypadku awarii s/y Carmen chyba po raz pierwszy w polskim żeglarstwie
morskim została użyta radiopława emitująca na określonych częstotliwościach
bezpieczeństwa sygnały wzywania pomocy. Spowodowały one odnalezienie jachtu
przez samolot francuskiej służby ratownictwa morskiego, który we własnym
zakresie nawiązał łączność radiową z najbliższym przepływającym w tym rejonie statkiem. Los
zrządził, że była to jednostka pod polską banderą. Pilot samolotu przekazał
m/s Kopalnia Zofiówka dokładną pozycję s/y Carmen. W godzinę od odnalezienia
uszkodzonej jednostki przez francuski samolot statek podszedł do dryfującego jachtu. W trzydzieści minut
później obaj żeglarze przeszli z s/y Carmen na pokład jednostki ratującej.
Wymaga podkreślenia, że od momentu uruchomienia radiopławy upłynęło zaledwie
3,5 godziny. Tyle trzeba było czasu aby wszcząć, zorganizować, i skutecznie zrealizować akcję ratowniczą na
sztormowych wodach Zatoki Biskajskiej.
Spróbujmy obecnie przez moment
zastanowić się nad tyk, jaki los czekałby żeglarzy z s/y Carmen gdyby nie
mieli na swoim pokładzie radiopławy. Aczkolwiek w uzasadnieniu
Izby Morskiej w Gdyni brak na
ten temat ustaleń, to jednak niewątpliwie można założyć że wywrotka a w
szczególności złamanie masztu {i zwarcie instalacji
elektrycznej przyp. AN} przerwało możliwość
nawiązania przez jacht łączności radiowej oraz radiotelegraficznej ze światem
zewnętrznym. W tej sytuacji w dyspozycji załogi jachtu znajdowały się jedynie
środki sygnalizacji pirotechnicznej, z natury swojej o ograniczonym zasięgu
widoczności. Skoro m/s Kopalnia Zofiówka była jednostką przepływającą
najbliżej dryfującego jachtu a
mimo to statek potrzebował godzinę czasu na osiągnięcie rejonu umożliwiającego
bezpośredni kontakt wzrokowy z s/y Carmen, to nawet zakładając, że pewna część
tej godziny została poświecona na łączność radiową, naniesienie na mapę
pozycji jednostki żaglowej
oraz ustalenie nowego kursu, to i tak wydaje się rzeczą niewątpliwą, że
czerwone rakiety wystrzeliwane przez żeglarzy byłyby poza zasięgiem
widoczności statku. Wówczas mimo niewątpliwie kontynuowania wysiłków
zmierzających do przedłużenia
agonii jachtu, prędzej czy później musiał nadejść moment opuszczenia jednostki
przez załogę na tratwie pneumatycznej. Stan morza był owego dnia bardzo wysoki
(8o) siła wiatru-
potężna (9-10 o B)
a odebrana prognoza pogody zapowiadała nadejście kolejnego sztormu. W tych
warunkach można sobie jedynie wyobrażać, co przeżyliby dwaj dzielni ludzie na
pneumatycznej tratwie w trakcie dryfu, trwającego niemożliwą do przewidzenia
ilość godzin a może nawet dni.
Nie mamy również ocenie danych
umożliwiających wnioskowanie w
jaki sposób i kiedy zakończyłby się dryf, jak i nie możemy wiedzieć w jakim
stanie byliby żeglarze w momencie odnalezienia tratwy.
Świadomie, nie
kontynuując dalej tego rodzaju hipotetycznego rozumowania, wydaje się, że z
całą odpowiedzialnością można
stwierdzić, że wyposażenie s/y Carmen w radiopławę w zasadniczy sposób
przyczyniło się do uratowania załogi jachtu. Jeżeli przytoczona teza jest
prawdziwa, a trudno chyba byłoby powołać rzeczowe argumenty podważające jej
zasadność, to okoliczności sprawy s/y Carmen determinują konieczność wyciągnięcia z omawianej
awarii określonych wniosków. Dążac do zwiększenia bezpieczeństwa żeglugi
jachtowej należy mianowicie domagać się obowiązkowego wyposażenia wszystkich
jachtów w radiopławy w drodze uruchomienia z funduszu prewencyjnego TuiRWarta ich produkcji w kraju
względnie dokonania zakupu za granicą.
Wymaga szczególnego podkreślenia sprawność oraz prawidłowość podjętej
przez żeglarzy akcji zmierzającej do uratowania s/y Carmen. Trzymany
olinowaniem stałym, leżący wzdłuż burty jachtu złamany maszt stanowił przy
dużej fali poważne zagrożenie dla kadłuba jachtu. W istniejącej sytuacji jest
rzeczą zrozumiałą, że żeglarze w pierwszym rzędzie przystąpili do uwolnienia
jachtu od kawałków zniszczonego masztu. Dopiero w dalszej kolejności rozpoczęto
pompowanie wody, ustawienie jednostki na dryfkotwie, oraz jej uszczelniania,
bowiem przez otwory zewnętrzne do wnętrza dostawała się woda. Przez dwie
godziny obaj żeglarze pracując w niezwykle trudnych warunkach na
miotanej falami, poważnie
uszkodzonej jednostce podjęli szereg niezbędnych czynności zmierzających do
zabezpieczenia jachtu. Nie ulega wątpliwości, że zrobili dużo, wykonali ciężką
pracę oraz mieli właściwą koncepcję działania, która przy mniejszych
uszkodzeniach oraz
korzystniejszych warunkach pogodowych mogła doprowadzić do uratowania jachtu.
Po dwóch godzinach okazało się, że podjęte wysiłki nie są na tyle skuteczne
aby mogły zahamować podnoszenie się poziomu wody we wnętrzu jednostki. Wówczas
nie było już innej alternatywy
jak podjęcie decyzji o wezwaniu pomocy z zewnątrz w drodze uruchomienia
radiopławy. Od tego momentu rozpoczął się ostatni akt dramatu jachtu s/y
Carmen. Trwał szczęśliwie jedynie 3,5 godziny. Jego istota polegała na
podjęciu starań o przedłużenie
agonii jednostki, której los został przesądzony, do czasu nadejścia pomocy dla
załogi. Zmagając się ze stałym przyborem wody dwaj żeglarze walczyli o
przetrwanie czasu oczekiwania na pokładzie uszkodzonego jachtu. Wydaje się
rzecząnie wątpliwą, że na tym
ostatnim odcinku został osiągnięty sukces, zarówno dzięki energii,
doświadczeniu i umiejętności żeglarzy ja i sprawności działania francuskiej
służby ratowniczej.
W pewnych kręgach żeglarskich zostało podniesione twierdzenie, że do
utraty s/y Carmen przyczyniło się nieprawidłowe ustalenie kursu jachtu, który
wbrew zaleceniom locji prowadził kurs przez burzliwe i niebezpieczne wody
Zatoki Biskajskej zamiast omijać je szerokim łukiem. Trzeba przyznać, że jest
rzeczą wysoce prawdopodobną, że wejście jachtu na wody Zatoki Biskajskiej mogło mieć istotny wpływ na
wysokość stanu morza oraz jego niszczącą siłę, a w konsekwencji nie można
wykluczyć, że przyczyniło się do zniszczenia jednostki. Z drugiej strony z
odbieranych przez Kapitana s/y Carmen prognoz meteo wynikało, że kolejne depresje
przemieszczały się w kierunku Zatoki Biskajskiej oraz że swoim zasięgiem
obejmowały rozległe obszary wodne znacznie wykraczające poza granice Zatoki. W
takich warunkach pogodowych trzy następujące po sobie wysokie fale stosunkowo znacznie wyższe od pozostałych
mogły zdarzyć się również i w innym rejonie poza Zatoką Biskajską, bowiem, na
całym ogromnym obszarze wodnym należało się spodziewać zarówno silnych
sztormowych wiatrów jak i wysokiego, wyjątkowego stanu morza.
Nie bez znaczenia jest również okoliczność,
że jacht uczestniczył w regatach oraz, że wybór właściwej trasy był
uzależniony od szeregu czynników, których ocena mogłaby nastąpić dopiero po
przeprowadzeniu szczegółowej ich analizy. Izba Morska nie zajmowała
się w ogóle omawianą
problematyką oraz nie poczyniła na ten temat jakichkolwiek ustaleń. W tej
sytuacji autor komentarza nie ma wystarczających danych faktycznych
pozwalających na ustosunkowanie się do powyższego zagadnienia oraz w związku z
tym zmuszony jest ograniczyć
się wyłącznie do odnotowania problemu.
Ostatnim zagadnieniem wymagającym omówienia jest tryb rozpoznania awarii
jachtu s/y Carmen przez Izbę Morską. (
)