HomeHome ::
Użytkownik nie zalogowany :: Zaloguj się
Data :: 2024.04.24
 
Rejsy Rejsy
Czartery Czartery
Szkolenia Szkolenia
Zdjęcia Zdjęcia
Ogłoszenia Ogłoszenia
Forum Forum
Wydarzenia Wydarzenia
Materiały Materiały
Opowiadania Opowiadania
Zgłoszenie Zgłoszenie
Kontakt Kontakt
Linki Linki
Login
Hasło
 
Opowiadania :: Rejs stalowym Mestwinem na Bornholm
 
:: Prolog ::

Odłożyłem słuchawkę i spojrzałem na zegarek. Dochodziła północ. Westchnąłem ciężko i zacząłem sobie w głowie układać plan na najbliższe kilka godzin. Czasu nie zostało mi wiele, a wciąż miałem mnóstwo do zrobienia. Jednak po zakończonej właśnie rozmowie z Igorem nie miałem już żadnych wątpliwości. Jutro rano, nie zważając już na nic, wsiadam w pociąg jadący do Gdańska i ruszam w rejs. Tak jak zawsze wszystkie moje troski i zmartwienia, których mi niestety nie brakowało pozostaną na lądzie, zaś dla mnie większe znaczenie będzie miał aktualny kurs niż zbliżające się egzaminy.

Kiedy pakowałem sztormiak do plecaka nie przypuszczałem jeszcze, że będzie to najbardziej udany rejs, na którym zdarzyło mi się dotychczas być. Obawiałem się raczej, że wręcz przeciwnie, dostanę w kość tak mocno, jak nigdy dotąd. Perspektywa pięcioosobowej załogi na żaglówce przeznaczonej dla dziewięciu żeglarzy nie wróżyła raczej dużej ilości czasu na relaks. Neptun jednak jeszcze raz pokazał, że potrafi zaskoczyć i to zarówno negatywnie jak i na naszą korzyść.

Następnego dnia rano wsłuchiwałem się w miarowy stukot kół. Siedzący w przedziale współpasażerowie nie byli zbyt rozmowni, więc na wpół spałem, na wpół rozmyślałem o tym co może mnie czekać. Igor powiedział, że będę na jachcie pełnił funkcję pierwszego oficera, co akurat bardzo mi odpowiadało. Zawsze lubiłem pracować z mapą, zaś nawigacja była moim ulubionym przedmiotem podczas kursu na sternika jachtowego. Zastanawiałem się ile czasu nam zajmie droga na Bornholm i ile portów uda nam się zwiedzić. Już czułem powiew wiatru na twarzy i słyszałem szmer fal mknących pod kadłubem. Kolejny raz będę na morzu -- było to wspaniałe uczucie.

Na Dworcu Głównym w Gdańsku czekali na mnie Sławek i Mariusz. Wrzuciłem plecak do samochodu i razem udaliśmy się zrobić zakupy. Musieliśmy zgromadzić prowiant na cały tydzień, gdyż ceny na Bornholmie przekraczały nasze skromne możliwości budżetowe. W sklepie pani przy kasie patrzyła się na nas ze zdumieniem, kiedy podsuwaliśmy jej dziesiąty z kolei wyładowany koszyk. Szczęśliwie samochód miał duży bagażnik, więc udało nam się to wszystko bez trudu do niego schować.

Jakieś trzy godziny po moim przybyciu do Gdańska znalazłem się w Górkach Zachodnich, gdzie zobaczyłem jacht.

Maciej Dems, czerwiec 2001
 
 
 
Designed 2003 ::
TopTop :: HomeHome ::
© Copyright 2024 Michał Domański, lenino@o2.pl